WYPRAWY I EKSPEDYCJE ORGANIZOWANE PRZEZ NAS
W kompleksie Łysej Góry znajduje się coś, czego nie posiadają inne miejsca kultu słowiańskiego. Inżynier Adam Pulikowski, z warszawskiej Pracowni Konserwacji Zabytków jako jedyny, w 1964 roku został opuszczony przez właz do środka Łysej Góry wraz z pontonem. Znalazł w jej wnętrzu, pod płacem między wieżą telewizyjną a budynkiem Muzeum Przyrodniczego, podziemne, ogromne komory, kanały i przejścia. Niestety, nie zostały zlokalizowane wszystkie podziemne pomieszczenia i kanały oraz wejście główne do podziemi, którym musiano wywozić tysiące ton urobku skalnego i który notabene zalega na szczycie góry do dziś jako skalne rumowisko, tzw. gołoborze. Według niezależnych badaczy powyższe podziemia były komorami z kryptami grobowymi władców lechickich, były najświętszym miejscem dla Słowian i ich królów, którzy często odwiedzali świątynię i nekropolię.
KRYPTY KRÓLÓW SŁOWIAŃSKICH
NA ŚWIĘTYM KRZYŻU
RYZYKO
Pływając na pontonie, badacze zrobili pomiary; pierwsza komora miała wymiary 9 m x 11,5 m, druga - 7,6 m x 6,5 m, trzecia - 4,25 m x 4,25 m. Nigdzie nie było żadnych spękań. Zasypany i ukryty mały właz został odnaleziony dopiero po długich poszukiwaniach. Woda spływała z dachów opactwa specjalnym kanałem wlotowym, który został odkryty przy południowej ścianie budynku.
Komory wysokie na 7 metrów były zalane wodą do wysokości 2 metrów i przykryte wyprofilowanymi, łukowatymi sklepieniami, opartymi na potężnych, regularnych i czworobocznych filarach. Woda miała kolor zielony. Z niektórych arkad między filarami zwisały stalaktyty.